10 comments on “UWAGA! „SOTERIA”!!!

  1. Niech zgadnę, czy może to wynikać z zazdrości? 😦
    Wydaje mi się, że prawdziwa troska o to czy jest to działalność Ducha Świętego polegałaby na tym, że dana osoba najpierw by się zainteresowała, a nie krytykowała; najpierw by zobaczyła, była na miejscu, doświadczyła, a nie wypowiadała się, kiedy nawet jej tam nie było; badałaby Pismo Święte czy ktoś (grupa) postępują zgodnie ze Słowem Bożym, czy te spotkania przybliżają ludzi do Boga, modliłaby się itd.

    Człowiek jest tylko człowiekiem, i trzeba każdemu dać szanse, wiele szans. Uważam, że takie inicjatywy, stowarzyszenia są potrzebne. Jeżeli to co dzieje się na takim spotkaniach jest zgodne z wolą Bożą i ku Bożej chwale to dlaczego miałoby się to skończyć lub ktoś miałby to krytykować. Tylko się cieszyć z takich inicjatyw. Dziwne, bo ludzie chcą coś robić dla Boga a ich się krytykuje zamiast im pomóc, wesprzeć, podpowiedzieć.

    Mam nadzieję że uda mi się być na kolejnym weekendzie w Zakościelu. Niech Pan Was prowadzi. Pozdrawiam
    Bogusia

  2. Bardzo ciekawy artykuł, a ten pan od pierwszego komentarza to zapewne nie czai o co chodzi, taki troszeczkę sztywny garniturek co na mszy pewnie się boi nogą szurnąć coby nie urazić Pana Boga. Kazanko walnął pan niczego sobie ale nie w temacie, skoro ja taki laik zrozumiałem o co w tym artukule chodzi to pan tymbardziej powinien, ale cos mi się wydaje że panu religia oczy przesłoniła, bez urazy.

  3. Autorze,

    Taka obrona tego, co robisz (robicie) nie jest obiektywna, bo pisze go osoba związana z działalnością opisywanej organizacji. I to już poważnie umniejsza wagę artykułu. Już z założenia jest niedobrze. To wygląda na artykuł sponsorowany – napisany, aby podbudować publicity – a nie na obiektywną treść.

    Każdy powinien chodzić ze swoim Bogiem codziennie, bo inaczej nie ma zbawienia. Jeśli nie masz kontaktu z Bogiem, On nie jest twoim osobistym Zbawcą – na nic kościoły, organizacje, stowarzyszenia. Choćby najbardziej wzniosłe kazania, rzeczy, które się robi (oby nie na pokaz li tylko) – nie są one prawdziwą wiarą. Tego typu działalność nie jest – i nigdy nie będzie – wyznacznikiem prawdziwej wiary.

    „Czyż w imieniu moim nie wyganialiśmy demonów…? Idzcie precz” – powie Pan. Czyż nie sprzedawaliśmy tysiące egzemplarzy książek religijnych i Biblii? Idzcie precz! Czyż nie piastowaliśmy wysokich urzędów? Idzcie precz! Czy nie prowadziliśmy zjazdów? Idźcie precz! Czy nie graliśmy i śpiewaliśmy na Jego cześć? Idźcie precz! Czyż nie działaliśmy w Soterii…

    Idzcie precz – bo robiąc to wszystko nie chodziliście ze mną. I to winno być największą troską każdego z nas. Chodzenie z naszym Panem, a nie narzekanie, że jesteście prześladowani, niezrozumiani czy obśmiewani.

    Opozycja była, jest i będzie – bo zły walczy z Bogiem i Jego ludem. Jeśli tego nie pojmujesz, będziesz wstawiał tego typu rzeczy, jak to, co czytamy powyżej. Taki artykuł PR z tego wyszedł. Nieudany z powodu zaangażowania w tą działalność samego autora.

    Pan powiedział: „po owocach poznacie ich…”. Miast pisać o zwalczaniu, róbcie. Jeśli jest w tym Duch Święty – Wasze dzieło ostoi się. Ale jeśli nie i sprowadzicie na drogę niewiary wielu innych ludzi, karmiąc ich ułudą ożywienia – niedobrze. Masz tego świadomość?

    Na końcu przecież okaże się, czyje dzieło było dobre.

    Jedni potrzebują ekspresji, aby wyznawać wiarę w Boga, inni robią to w zaciszu swojego domostwa. Każdy jest inny, każdy ma też inną osobowość, inny charakter. Ani kościół ads, ani Soteria, ani żadna inna działalność czy orgaznizacja nie jest wyznacznikiem wiary czy niewiary. Jej wyznacznikiem jest to, czy chodzisz osobiście z Bogiem. Każdego dnia, w każdej sytuacji, czasem nawet wbrew sobie. Czy oddałeś Mu swoje serce?

    Nic o tym, co powyżej, nie znajduję w tym artykule. A szkoda.

    Ukłony,

    Józef Wkęciszewski

    • Zastanawiam się z czego wynika fakt, że nie mogłeś zrozumieć tego o czym napisałem.
      Ja powiedziałem, że boleję nad tym, że jedni ludzie są usuwani z kościoła przez innych, którzy oceniają ich duchowość i potępiają ją, a Ty na to, że najważniejszy jest kontakt z Bogiem, a nie przynależność do stowarzyszenia czy kościoła.
      Nie wiem do jakich struktur należysz, ale gwarantuję, że ton Twojej wypowiedzi zmieniłby się, gdybyś nagle z dnia na dzień został wyrzucony z miejsca w którym jesteś dzisiaj na margines społeczności, której przez lata się poświęcałeś. Bądź na taki scenariusz gotowy, bo wszystko jest możliwe. Wtedy na pewno miałbyś więcej zrozumienia.

      Pozdrawiam Ciebie
      Maciek

    • A tak przy okazji to jestem ciekawy jaka jest ta obiektywna prawda o „Soterii”. Czy mógłbyś ją przedstawić, bo domyślam się, że wiesz coś na ten temat?

    • Mam wielkie uznanie do wypowiedzi bardzo rzeczowej dla brata Jozefa Wkeciszewskiego na temat tego artykulu. Niestety, czesto nasze osobiste zrozumienie inowacji w naszym kosciele jest problemem, z ktorym sie na „dzisiej” spotykamy. Na ten temat moge cos powiedziec z perespektywy lat jakie lacza mnie z tym kosciolem. Po przeczytaniu tego artykulu zauwazylem ze:” wielu z posrod wypowiadajacych sie pozytywnie o tej organizacji to czlonkowie z kosciola Zielonoswiatkowcow”, dlatego tez lacze ten przypadek z podobnymi u nas ( to jest w USA) co w rezultacie konczylo sie organizacyjnie fiaskiem. Dlatego podzielam zdanie brata Jozefa: Jesli to jest kierowane naprawde Duchem Swietym to napewno sie ostoi, a jesli nie to i tak nie zda egzaminu.
      Lacze pozdrowienia,

      • Ciekawa dyskusja się rozwinęła 🙂 Dobrze jest czytać i poznawać spojrzenie „obydwu” stron (piszę o stronach, bo wygląda na to, że faktycznie obojętny w temacie Soterii mało kto pozostaje – albo chwali, albo gani. Bezsprzecznie warto być ostrożnym, nie wolno też nie badać serca przed Bogiem – niezależnie od tego, czy się działania Soterii popiera, czy nie. O ile znam członków stowarzyszenia – nie ustają w tym badaniu, są też bardzo ostrożni w podejmowaniu tematów i szukaniu inspiracji do działania. Bóg często weryfikuje ich zapędy, wciąż pytają Go, czy na pewno kierunek, w którym idą, to Jego wola, a nie ich „widzimisie”.

        Chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwie sprawy:

        Po pierwsze: nie wolno nam, naśladowcom Chrystusa, zapominać o tym, że skoro Duch Święty udziela daru i powołania komu chce i jak chce – moje powołanie może być inne niż powołanie mojego brata. Nie wolno nam sądzić brata według tego, że robi coś innego (inaczej) niż my.

        Po drugie: nie zapominajmy, że tak lubiany przez nas cytat, że jeśli coś jest „Boże” – na pewno się ostoi. Żeby tak twierdzić, musielibyśmy wiedzieć (a to wie tylko Bóg), jak długo ma się ostać. Powołanie do konkretnego działania jest nam dane dziś takie, jutro inne. Fakt, że jakieś przedsięwzięcie ma swój koniec, nie świadczy o tym, że nie pochodziło od Boga. (Soteria wieczna nie jest, zresztą żadna organizacja ani forma też nie jest wieczna.)

        Pewien ksiądz katolicki napisał w jakimś artykule ciekawą myśl: „Otóż przewrotnie interpretowana mądrość Gamaliela może podpowiedzieć następującą – bardzo nieadekwatną wobec wspólnot świeckich postawę: „Zostawmy ich i przypatrujmy się z daleka co z tego wszystkiego wyniknie. Jeśli sprawa jest z Boga – ostoi się”. W praktyce takie podejście sprowadza się do dokonywanej z dystansu obserwacji, bez żadnego zaangażowania i pomocy. „Zostawmy ich” – ma w sobie więcej sceptycyzmu, niż nadziei. Wyraża o wiele bardziej oczekiwanie na „rozejście się po kościach” nierealnego pomysłu, niż gotowość uznania Bożego dzieła, które się rozwinie.”

        Warto zatem przypomnieć sobie kontekst, sytuację i autora tej wypowiedzi – polecam studium Dziejów 5,17-42 (tam jest owa wypowiedź Gamaliela) w połączeniu z Mt 15,1-20 i przypowieścią o krzewie winnym w Jana 15. To naprawdę cenne myśli 🙂

        Co do samego artykułu pióra osoby jakoś związanej i sympatyzującej z działalnością Soterii: być może ten fakt w oczach niektórych nastroszonych „oponentów” rzuca cień na przekaz. Kto jednak ma wyjaśniać takie problematyczne niedomówienia? Samej Soterii nie wypada (bo to nie jest wiarygodne – sic!); rodzinom członków Soterii z tego samego powodu się nie wierzy!; sympatykom – co oni tam wiedzą!; niby neutralni – stosują opisaną wyżej spychologię. Czy zatem podejmować temat uprawnieni są w praktyce wyłącznie ci, którzy nie byli, nie słyszeli, nie rozmawiali, a twierdzą, że wiedzą? Niestety, tak to zwykle bywa. Obyśmy nie stali się jednak ofiarami sytuacji, o której ów Gamaliel wspomniał w następnym zdaniu: „Jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć, a przy tym mogłoby się okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5,39).

        Pozdrawiam równie serdecznie!

    • Witam,

      Podzielam pogląd Józefa. Zresztą przeczytawszy kilka innych artykułów autora zauważam, że piętnowanie – mniejsze lub większe – przez niego KADS jest formą kary za bycie wykluczonym z niego gdyż jego oceny są bardzo subiektywne i nieobiektywne, a często tendencyjnie uogólniające w ocenie wierzących i KADS. Choćby w tym przestaje być wiarygodny. Odnoszę zresztą mocne wrażenie – mówiąc już wprost – że swoim pisaniem o KADS autor jednak żeruje na zmęczonych („letnich”) Adwentystach, których oczywiście nie brakuje w kościele o czym mówi nam Chrystus Pan w Obj. 3 w liście do zboru Laodycei, i oni dość łatwo sięgają po „mocne wrażenia i doświadczenia”. I chyba sam autor jest tego dowodem.

      Także ukłony,
      Mateus

  4. Wszelka inność czy to w świecie, czy w kościele zawsze była i nadal jest źle tolerowana. Pamiętam nabożeństwa w Podkowie Leśnej, do których młodzież seminaryjna próbowała wprowadzić elementy ożywienia i reakcje różnych osób na te działania. Jednak tradycyjny schemat i forma nabożeństw są tak głęboko zakorzenione, że nie dopuszcza się wśród wiernych nawet myśli, że coś mogłoby wyglądać inaczej. Inaczej wcale nie musi oznaczać „gorzej”. Żyjemy wśród różnych osób – właściwie każdy z nas jest inny, mając inną osobowość, inne potrzeby i inaczej wyrażający emocje i przeżywający doświadczenia. Dlaczego zatem próbuje się wszystkich wkładać w jeden schemat zachowań i praktyk. Maćku poruszyłeś ważny temat. Myślę, że wiele osób ma podobne odczucia i podobnie myśli – szczególnie wśród młodych ludzi, jednak boi się te obawy publicznie wyrazić. Szablonowe myślenie ogranicza misję. Pan Jezus wychodził do ludzi, szukał z nimi kontaktu. Nie rozróżniał na lepszych i gorszych. My jednak sami we własnej społeczności potrafimy sobie dopiec i przypinamy sobie metki. Boimy się inności. Chustka na głowie – razi, podniesione ręce w modlitwie również i wiele innych zachowań, których się boimy, bo są nam obce. A gdzie w tym wszystkim wolność w Chrystusie, a gdzie miejsce na działanie Ducha Świętego. Forma daje nam poczucie bezpieczeństwa i porządku nabożeństwa, ale czy nie ogranicza działań Ducha Świętego. Nie miałam okazji uczestniczyć w żadnym z projektów realizowanych w Zakościelu, ale odwiedzam Waszą stronę kiedy znajdę czas. Dotykacie ważnych problemów wiary i egzystencji w społeczności wierzących. Po prostu wierzcie, módlcie się i róbcie swoje realizując różne projekty misyjne. Każdy w kościele ma swoje miejsce, pracy bowiem jest wiele, ale robotników mało. Misja potrzebuje różnych ludzi. Nie warto przejmować się tym, że ktoś poddaje Wasze działania krytyce. Tak było, jest i będzie. Życzę powodzenia i wierzę, że Bóg doda Wam siły do dalszego działania.
    Z pozdrowieniami
    Anna Wiergowska

  5. To nic nowego. Już od lat taki scenariusz powtarza się przy każdej inicjacji ożywienia w KADS. Wiele osób torpeduje tego rodzaju nowe inicjatywy w dobrej wierze. Ale wydaje mi się, że mamy tu do czynienia ze zorganizowaną opozycją wewnątrz kościoła. Agenci nieprzyjaciela działają wśród nas, często noszą bardzo znane i podziwiane nazwiska…

Dodaj komentarz